PORTUGALIA| Algarve i Lizbona | czyli trochę wspomnień – Eurotrip 2013
Lubimy odkrywać nowe miejsca na świecie. Dlatego planując podróż, często wybieramy różne kierunki. Natomiast są takie miejsca, po których czujemy taki pozytywny niedosyt. Wiemy, że ten kraj, miasto czy region ma dużo więcej do zaoferowania, a my tylko poznaliśmy tylko jego część. Dlatego, byliśmy dwa razy w Maroko, dwa razy na Dominikanie i dwa razy w Portugalii.
Właśnie! Portugalia!
Dlaczego po raz drugi? Gdzie tym razem? Kiedy i gdzie byliśmy poprzednio?
Żeby odpowiedzieć na ostanie pytanie musimy się cofnąć o 5 lat.
Rok 2013- Eurotrip
Był to rok szczególny, to właśnie wtedy wyruszyliśmy w autostopową podróż po Europie. Pierwszym przystankiem był Paryż, który nie pobił nas po kieszeniach dzięki gościnności Agnieszki, u której zatrzymaliśmy się kilka dni.
Później Barcelona, a dokładnie to Lloret de mar, gdzie po raz trzeci pojechaliśmy do pracy na sezon. Spędziliśmy tam 2 bardzo intensywne miesiące. Na zmianę praca, impreza, plaża, praca, impreza, plaża. Z perspektywy czasu był to fajny beztroski okres, w którym poznaliśmy mnóstwo ludzi z każdego zakątka świata i nieźle się bawiliśmy. Natomiast teraz nie wyobrażamy sobie, że moglibyśmy to powtórzyć. Ahh.. uroki młodości.
Po dwóch miesiącach „ciężkiej pracy” odłożyliśmy trochę euro i postanowiliśmy pojechać na dwutygodniowe wakacje do Portugalii. Kontynuowaliśmy naszą przygodę autostopem zwiedzając po drodze Walencje i Sewillę. Był to nie lada wyczyn, bo Hiszpanie nie są zbyt ufni wobec autostopowiczów i niechętnie się zatrzymują.
Po kilku dniach dojechaliśmy do Lagos gdzie czekali na nas znajomi. Nie chcieliśmy wydawać za dużo kasy, dlatego postawiliśmy na kawałek trawki na polu campingowym gdzie rozbiliśmy nasze namioty. Od tamtego momentu pokochaliśmy campingowe życie!
Portugalia – Algarve
To przepiękny region na południu Portugalii, z piaszczystymi plażami, które ukryte są w zatoczkach otoczonych klifami. Miłośnicy architektury i sztuki, też znajdą tu coś dla siebie. Malownicze miasteczka z zabytkami, muzea i galerie sztuki. Portugalia słynie też ze świetnych warunków do uprawiania sportów wodnych. Jednak południowa część kraju zyskuje największą popularność dzięki warunkom klimatycznym. Nie polecamy przyjeżdżać tu w sezonie czerwiec-sierpień, ogromne upały, setki turystów i bardzo wysokie ceny. My byliśmy pod koniec września i przez dwa tygodnie był tylko jeden deszczowy dzień, przez resztę wyjazdu temperatura była wysoka, ale znośna.
Lagos
Tętniące życiem, klimatyczne miasteczko z knajpkami i klubami nocnymi. Znajduje się tu kilka plaż, natomiast nam zapadły w pamięć dwie: Praia do Camilo-mała urokliwa zatoczka i Praia Dona Ana- szeroka piaszczysta plaża z mnóstwem muszelek i ludzi. Idealna do grania w piłkę i pływania na skimboardzie.
Praia do Camilo
Praia Dona Ana
W połowie wyjazdu postanowiliśmy wynająć auto na 4 os i zwiedzić inne miejsca w regionie Algarve oraz Lizbonę i okolicę. Spakowaliśmy namiot i ruszyliśmy na wschód.
Albufeira
Główną atrakcją miasteczka są kilometrowe plaże, malownicze zatoczki i pomarańczowe klify. Natomiast samo miasteczko jest dosyć sporym przedsiębiorstwem turystycznym z licznymi kurortami i restauracjami. Nawet poza sezonem spotkaliśmy na miejscu wielu turystów.
Praia da Rocha
Leży 2 km na południe od Portimao. To jedna z najstarszych plaż w Algarve i z całą pewnością – najbardziej znana.
Niestety brak zdjęcia z tej plaży, ale podsyłamy inne:)
Sagres
Gdy ruszyliśmy na zachód zawitaliśmy do Sagres. Czyli niewielkiego miasteczka, które w przeciwieństwie do innych miejsc w Algarve jest spokojne i ciche. Ze względu na na sprzyjającą pogodę czyli wiatr i wysokie fale miasteczko cieszy się popularnością wśród surferów. Ciekawostką jest że jedno z najpopularniejszych piw w Portugalii nosi właśnie nazwę Sagres.
Przylądek św. Wincentego
Dalej na zachód od Sagres leży już tylko przylądek św. Wincentego, czyli najdalej wysunięty na południowy-zachód punkt kontynentalnej Europy. Uwaga! Bardzo wieje
Wyruszyliśmy na północ, a do pokonania mieliśmy ponad 300 km. Wydaje się niewiele, jednak my wybraliśmy opcje z unikaniem opłat i zamiast 3 godzin jechaliśmy 5. Na szczęście trasa częściowo biegła wzdłuż brzegu i była pełna majestatycznych widoków, które wynagrodziły nam ten czas.
Lizbona
Stolica Portugalii jest pięknym i różnorodnym miastem. Ma swoich miłośników i przeciwników. My byliśmy tam dwa razy i nie potrafimy do końca wyrazić co czujemy do tego miasta. Ale wróćmy do naszych pierwszych wrażeń związanych ze stolicą Portugalii.
- Na pewno do szczególnych momentów możemy zaliczyć przejazd mostem Vasco da Gamy który ma ponad 17 km długości! Niesamowite uczucie gdy tak jechaliśmy i jechaliśmy, a dookoła nas pojawiały się cudne i niekończące się widoki.
- Architektura, to z pewnością najmocniejszy punkt tego miasta. Budynki z pomarańczową dachówką i portugalską mozaiką na elewacji robią ogromne wrażenie, szczególnie w z licznych punktów widokowych.
- Tramwaj nr 28 pędzący góra dół, między wąskimi uliczkami. Za pierwszym razem wiążemy miłe wspomnienia z przejażdżką tym słynnym tramwajem, szczególnie że przez okna wpadało zachodzące słońce i stworzyło niezapomniany klimat. Drugi raz to już inne wrażenie, ale o tym później.
- Do minusów zaliczymy tłumyyy, które nie są zaskoczeniem w tak popularnej stolicy, ale czasem odbierają urok tego miasta.
Cascais
W okolice Cascais, a dokładnie na plażę GUINCHO wybraliśmy się na jeden dzień. To właśnie tam spróbowaliśmy po raz pierwszy w żuciu surfingu i… byliśmy zachwyceni!!! Fale sponiewierały nas milion razy, ale my uparcie próbowaliśmy stanąć na tej desce przywiązanej do nogi. Nie jest łatwo zrobić to po kilku godzinach szkolenia. A może i jest ale dla jednych mniej lub bardziej. Paweł stanął kilka razy, ja cały jeden raz na kilka sekund ale udało się to uwiecznić 🙂
Jako że wyjazd jak zwykle niskobudżetowy, wypożyczyliśmy jedną deskę na 4 osoby i zmienialiśmy się co jakiś czas. Nie braliśmy żadnego instruktora i poszliśmy na żywioł.
Cabo da Roca
Wymęczeni po kilkugodzinnej próbie surfowania pojechaliśmy na Cabo da Roca czyli najbardziej wysunięty na zachód przylądek Europy. A tam wiało jeszcze mocniej niż na Cabo Vicente. Ogromne fale oceanu rozbijały się o klify, wysokość jaką mogą osiągnąć to nawet ponad 140 metrów. Poza najlepszym widokiem na Amerykę, na miejscu znajduje się latarnia morska, kawiarnia oraz sklep z pamiątkami.
Auto wypożyczyliśmy na 4 dni. Wszystkie noclegi w trasie, spędziliśmy na dziko. Raz rozbiliśmy się na przedmieściach Lizbony, próżniej na środku ronda gdzie rosły drzewka, w jakimś małym miasteczku. Natomiast ostatni nocleg spędziliśmy na ogromnym klifie z widokiem na zatokę w okolicach Sagres. Kąpaliśmy się w oceanie, pod prysznicami na plażach, a jedliśmy w tanich knajpkach. Było fajnie 🙂
Wróciliśmy na nasz camping w Lagos. Spędziliśmy ostatnie dni na plażowaniu, grze w karty, gotowaniu i poznawaniu nowych ludzi. W ostatni dzień spakowaliśmy nasze plecaki i pojechaliśmy do Faro skąd mieliśmy samolot powrotny do Polski. Teraz jest dużo tanich bezpośrednich lotów z Portugalii do naszego kraju, natomiast wtedy najtańsze połączenie jakie udało nam się znaleźć było przez Dortmund gdzie musieliśmy spędzić noc na lotnisku.
Na Youtube znajdziecie film z całej tej wyprawy. Jest to nasza pierwsza produkcja z przed 5 lat
tyle z wspomnień, już niedługo bardziej aktualny post z Portugalii. Tym razem z północnej części kraju z większą dawką praktycznych wskazówek i lepszą jakością zdjęć 🙂
great job
great article
super