
Dominikana na własną rękę – relacja z wyprawy
Spontaniczne decyzje piszą w naszym życiu najlepsze scenariusze. Zgadzacie się z tym? Bo my całkowicie tak! Właśnie taka spontaniczna decyzja sprawiła, że zdecydowaliśmy się na kolejną podróż tym razem celem była Dominikana. Na własną rękę zorganizowaliśmy wyjazd i musimy przyznać, że było świetnie! Jednak zacznijmy po kolei... Wszystko zaczęło się, gdy przeglądałem oferty tanich lotów. Wśród setek ofert udało mi się znaleźć dwie najbardziej interesujące: Indie i Dominikana na 12 dni. Szybko złapałem za telefon i zadzwoniłem do Justyny, żeby poinformować o swoich znaleziskach. – Halo? – odpowiedziała lekko niemrawym głosem. – Słuchaj! Są tanie bilety! Dominikana lub Indie na 12 dni! – wykrzyczałem rozentuzjazmowany swoimi odkryciami. – Hmm... na Indie to za krótko. Wiesz, co robić. Miała rację, wiedziałem, co zrobić – kierunek podróży: Dominikana! Kilka telefonów do znajomych, kilka kliknięć myszki i po sprawie. Kupiłem 5 biletów. Wylot 28.04.2017 z Kolonii.Spontaniczny wyjazd do Dominikany na własną rękę
Dominikana była naszą pierwszą dużą zagraniczną podróżą na własną rękę. Trochę się obawialiśmy tego wyjazdu, lecz gdy po 9 ciężkich godzinach w samolocie dotarliśmy na miejsce, wiedzieliśmy, że będzie dobrze. W końcu byliśmy na Karaibach! Jak wyglądała nasza podróż pt. „Dominikana na własną rękę”? O tym przekonacie się poniżej!
Dominikana na własną rękę z plecakiem – nasz pierwsze godziny na Karaibach
miejsce akcji: Puerto Plata – lotnisko na Dominikanie Jest środek nocy. Dotarliśmy na rajskie Karaiby, jednak pojawia się pierwsze wyzwanie – musimy dotrzeć do hotelu. Na lotnisku znaleźliśmy dużo taksówek, lecz okazuje się, że miejscowi taksówkarze lubią hazard i całkiem dobrze się targują. Toczymy więc z nimi zaciętą walkę o dolary za naszą podwózkę. Finalnie udaje nam się dogadać z jednym z pilotów z biura, który okazuje się być (jeszcze) w porządku. Oferuje nam podwózkę do Las Terrenas autobusem, która będzie nas kosztować taniej niż taksa. Jak się okazało, za słowem "taniej” kryło się tylko 50$, jednak miły kierowca busika podwiózł nas pod sam hotelik. Na miejscu już bez fajerwerków. Zmęczeni szybko meldujemy się w recepcji i idziemy spać.
Rajska pogoda na Dominikanie
Kolejny dzień, w którym miała rozpocząć się nasza rajska przygoda na Dominikanie. Wiecie, jak to jest, te wszystkie wyobrażenia – wstajesz rano obudzony ciepłem wschodzącego słońca, podchodzisz do okna i napawasz się zapachem rajskich kwiatów. Brzmi cudownie, prawda? Jednak nic z tego. Rano budzi nas deszcz. WTF? Miało być przecież słońce, rum i fiesta! W sumie było wszystko oprócz słońca. Trafiliśmy na koniec pory deszczowej, choć prognozy w Polsce jeszcze nam sprzyjały, to na miejscu okazało się, że jesteśmy ciut za wcześnie. A konkretniej, byliśmy o 1 dzień za wcześnie. Nasz pierwszy dzień na Dominikanie upływa pod deszczową pogodą, jednak na szczęście słońce przychodzi do nas następnego dnia.Dominikana na własną rękę – nasz pierwszy punkt wycieczki: Las Terrenas
Rozpoczynamy naszą podróż po Dominikanie. Pierwszym punktem, który odwiedzamy jest mała miejscowość Las Terrenas. Znajduje się ona na półwyspie Samana i słynie z pięknych, długich i złocistych plaż. Na miejscu mile zaskakuje nas mała ilość turystów oraz mili i uśmiechnięci lokalsi. Zafascynowani pierwszymi promieniami karaibskiego słońca pędzimy na plażę. Każdy od stóp do głów wysmarowany filtrem 30 i 50, choć jak się okazało później, nie każdy zrobił to dokładnie...
Bezlitosne słońce na Dominikanie
Na plaży w Las Terrenas znaleźliśmy kilka Beach Barów, które umiliły nam chwile z karaibskim słońcem. Jednak po kilku godzinach błogi odpoczynek przerywa dziwne, lecz jeszcze dość lekkie pieczenie stóp. I się zaczęło... Po powrocie do hotelu i pierwszym prysznicu u niemal każdego z nas pojawiły się czerwone plamy i ślady po źle rozsmarowanym olejku. Na skutek czego każdy ruch „urozmaicały” ciche podjękiwania, a chodzenie nie odbywało się bez zawodzenia z bólu. Musimy przyznać, że dominikańskie słońce jest dość mało subtelne i nawet wysokie filtry nie są mu straszne. Jeśli więc nie chcecie skończyć tak jak my, spróbujcie bardziej dawkować swój entuzjazm podczas korzystania z karaibskiego słońca. Nie polecamy porywania się w pierwsze dni na kilkugodzinne plażingi.
Sprawdzian lokalnego transportu – Dominikana na własną rękę
Po dwóch dniach w Las Terrenas udajemy się na południe wyspy do Boca Chica. Wybieramy transport lokalny. Ku naszemu miłemu zaskoczeniu na przystanku autobusowym znajduje się bar, więc oczekiwanie na lokalny transport mija w mgnieniu oka. W autobusie jesteśmy jedynymi turystami. Na szczęście jest z nami Justyna, która dzielnie tłumaczy nam hiszpańskie ploteczki gwarnie opowiadane przez lokalsów w autobusie. Ze względu na to, że musimy się przesiąść przed Santo Domingo na kolejny busik, wysiadamy w połowie trasy. Na szczęście kochana staruszka oferuje nam swoją pomoc w znalezieniu busa do Boca Chica. Misja jednak okazała się mniej urocza niż staruszka – musimy przebiec w poprzek autostrady pasem zieleni i jeszcze raz przez drogę z 2 pasami w obu kierunkach. Na pierwszy ogień idzie Justyna z Babcią, która dodaje jej odwagi, ciągnąc ją za rękę. Finalnie misja zakończyła się sukcesem – 0 strat w ludziach. Gdy nadjechał nasz autobus, nasza przewodniczka wydała dość groźne polecenie kierowcy, gdzie i za ile ma nas zawieźć. Tym razem wylądowaliśmy w jeszcze mniejszym autobusie z lokalsami, którzy obserwują nas z lekkim zdziwieniem – Turyści? Bez drogiego autokaru i z plecakami? Chyba Dominikana na własną rękę nie jest aż taka popularna...
Kolejny przystanek podróży „Dominkana na własną rękę” – Boca Chica
Tutaj nie ma co się szczególnie rozpisywać. Znajdziecie tutaj dość długa plażę, port, kilka drogich hoteli z własną plażą i trochę bardziej nachalnych miejscowych. Miejscowość jest dość słabo rozwinięta i nizebyt przyjazna w pierwszym odczuciu. Wieczorami kwitnie tu biznes seks turystyki. Po konsultacji z ekipą decydujemy się na zmianę planów o 180 stopni. Rezygnujemy z noclegu w Boca Chica i decydujemy się jechać do Bayahibe oddalonej o 2 h jazdy. Podobno czeka tam na nas nuda i rozrywki dla emerytów, ale do odważnych świat na leży. W końcu to nasza podróż po Dominikanie na własną rękę i plany możemy zmieniać w każdym momencie!
Bayahibe – kolejny przystanek naszej podróży


Saona – atrakcje naszej podróży po Dominikanie na własną rękę
Wypływamy na wyspę następnego dnia rano. Punktualnie o 9 jesteśmy na miejscu, gdzie czeka na nas Szwagier 2Pac'a. Okazuje się być bardzo miłym gościem i chętnie opowiada nam o miejscach, w które nas zabierze. A co więcej, częstuje nas także rumem!

Dominikana na własną rękę czy z biurem podróży?
Ostatniego dnia naszej wycieczki spotykamy parę z Polski, która przyjechała do miejscowości obok (Dominicus). Siadamy razem pod palmą i przy Coco con ron opowiadamy im o naszym rajskim pobycie. Chcieliśmy być mili i podpowiedzieć im, co warto zobaczyć. Jednak trochę się podłamali, gdyż nasza Dominikana na własną rękę w porównaniu z ich wakacjami all inclusive okazuje się być o niebo ciekawsza.Dominikana na własną rękę bez biura podróży?
-Nie da się! -Jest niebezpiecznie! -Wyjdzie dużo drożej! Nie prawda! Da się, a na Dominikanie jest więcej do zobaczenia niż kurort Punta Cana. Jeśli jesteście ciekawi, to Dominikanę odwiedzliśmy także drugi raz! Poniżej znajdziecie link do artykułu, w który opisujemy swoje przygody po raz drugi.🙂5 Comments
Dodaj komentarz
Udostępnij
Spis treści
- Spontaniczny wyjazd do Dominikany na własną rękę
- Dominikana na własną rękę z plecakiem – nasz pierwsze godziny na Karaibach
- Rajska pogoda na Dominikanie
- Dominikana na własną rękę – nasz pierwszy punkt wycieczki: Las Terrenas
- Bezlitosne słońce na Dominikanie
- Sprawdzian lokalnego transportu – Dominikana na własną rękę
- Kolejny przystanek podróży „Dominkana na własną rękę” – Boca Chica
- Bayahibe – kolejny przystanek naszej podróży
- Saona – atrakcje naszej podróży po Dominikanie na własną rękę
- Dominikana na własną rękę czy z biurem podróży?
- Dominikana na własną rękę bez biura podróży?

Witam, zastanawiam się ile wyszedł Państwa taki wyjazd?
z tego co pamietam, z biletami zapłaciliśmy 4200zł/osoba
Super wpis! Mega pomocny i przyjemnie się go czyta, szkoda tylko, że zdjęcia się nie załadowały 🙁 ale pewnie to chwilowy błąd 😉